poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 4



Pogoda dzisiejszego dnia była wyjątkowo okropna. Mike stał przy oknie i palcami wystukiwał jakiś rytm, próbując zgrać się z uderzającymi w parapet kroplami deszczu. Z zaciekawieniem rozglądał się po widocznym przez okno podwórku, zupełnie jakby był tutaj po raz pierwszy. Przyglądałam się każdemu, najmniejszemu ruchowi chłopaka, ta cisza pomiędzy nami zaczynała mnie powoli irytować,  podczas, gdy chłopakowi to najwyraźniej nie przeszkadzało. Wydawało mi się, że ta cisza mu się podobała, była wręcz potrzebna. W głowie szukałam tematu, który mogłabym narzucić ale na złość nic mi nie przychodziło na myśl. Westchnęłam głośno, mając nadzieję, że zwrócę jego uwagę na choćby chwileczkę, niestety  efekt był zerowy. Miałam ochotę chwycić wazon stojący na szafce i rozbić go na głowie Michaela.  Farbowany bardzo powoli wyciągnął telefon z kieszeni, parę razy przejechał po nim palcem i bez emocji rzucił go na biurko stojące nieopodal. Nie zaszczycając mnie swoim spojrzeniem opuścił pokój. Opadłam bezczynnie na poduszkę i naciągnęłam kołdrę aż po czubek głowy. Leżałam tak dobre kilkanaście minut i pomimo, że trudno mi było oddychać, nie wynurzałam się. Ponieważ byłam cała zakryta, to byłam zdana jedynie na słuch. Do moich uszu doszło charakterystyczne brzęknięcie szklanego naczynia, które mogło być spowodowane zetknięciem się jego z blatem szafki. Chwilę później usłyszałam kroki, które były coraz to bliżej aż w końcu ucichły.
-Nudzi ci się- stwierdził Michael, wzdychając krótko po czym usiadł obok moich nóg. Chwycił kołdrę tak, że w wyniku pociągnięcia odkryła mi głowę. Zaśmiał się na mój widok a ja uniosłam zdziwiona brew.
-Wciąż wyglądasz przepięknie, mimo, że twoje włosy są porozwiewane na wszystkie strony a oczy podpuchnięte- uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób.
-To wcale nie było śmieszne, Clifford- syknęłam.
-Nie ważne, posłuchaj muszę wyjść i nie wiem dokładnie, o której wrócę więc nie wychodź z domu.
-Dlaczego? Od czego masz w końcu klucze??
-Właśnie w tym sęk słonko, że je gdzieś zapodziałem i dlatego musisz być w domu aż ja nie wrócę, rozumiesz?- zerwał się na równe nogi i patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, czekając na odpowiedź. Po chwili pokiwałam głową a on bez słowa wyszedł. Świetnie teraz będę siedzieć cały dzień w domu, bo znając Michaela, szybko nie wróci. "Ciekawe gdzie byś poszła w taką pogodę" zaśmiał się cichy głosik w mojej głowie, który i tak zignorowałam. Skierowałam się do salonu, mocno uderzając stopami o drewnianą podłogę, niczym zbulwersowane dziecko. Usiadłam na wygodnej kanapie i włączyłam telewizor. Na moje nieszczęście nic ciekawego nie znalazłam, więc zostawiłam na jednym z kanałów, na których gadali o meczu finałowym Niemiec z Argentyną. Skłamałabym twierdząc, że cieszy mnie wygrana tych pierwszych. Od początku Argentyna była na drugim miejscu, typowanych na wygraną. Na pierwszym miejscu w moim sercu zawsze była Brazylia, dlatego czułam się jakby mnie ktoś spoliczkował, gdy przegrali też z reprezentacją Niemiec. Warto by wspomnieć, że przez ostatnie tygodnie dużo sobie przypomniałam i wiele z tego zawdzięczam mistrzostwom świata w piłce nożnej. Wystarczyło, że usłyszałam "Brazylia" i już po mojej głowie śmigało kilka z reprezentantów, na przykład: Neymar, Hulk, czy Ramires. Przypomniały mi się chwile, podczas których oglądałam mecz z....no właśnie nie wiem kto to był. Zapamiętałam tylko jego czarną czuprynę. Pamiętam także roześmianą  blondynkę o szatynkę o imieniu Phoebe. Ogólnie nic konkretnego ale jednak coś. Lepsze to niż nic. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Doczłapałam się do nich, mrucząc pod nosem obelgi skierowane do głupoty Michaela, jakby nie było można pociągnąć za klamkę. Taki właśnie ruch uczyniłam chwilę później, jednak za drewnianą powłoką nie ujrzałam Clifforda. Stał tam wyższy ode mnie prawie o głowę blondyn z lokami na głowie. Chyba próbował sobie odjąć uroku poprzez noszenie bandamki ale zdaje się, że nie przyniosło to upragnionych skutków. Ubrany był w czarną koszulkę, która opinała się na jego torsie, tego samego koloru spodnie a na nogach widniały białe converse.
-Cześć- zawołał tak jakbym mu przed chwilą podarowała paczkę jego ulubionych ciasteczek.
-Cześć, kto ty?- Zapytałam dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że to zabrzmiało dość wrednie.
-Jestem Ashton-wyciągnął dłoń w moją stronę- kumpel Michaela, mam za zadanie się tobą "zająć"- zakreślił w powietrzu cudzysłów. Czułam jak w środku zaczynam się gotować, więc by nie naskoczyć na chłopaka odsunęłam się od drzwi, robiąc mu przejście. Ashton bez wątpienia często tu bywał, gdyż poruszał się po mieszkaniu z niezwykłą swobodą. Wpadł do kuchni, wziął piwo z lodówki i rozsiadł się przed telewizorem.
-A ty czasami nie miałeś się mną zajmować?- skrzyżowałam ręce na piersi.
-A w jakim sensie mam się tobą zająć?- zabawnie poruszył brwiami a ja od razu pożałowałam swoich słów.
Machnęłam na to ręką i skierowałam się na górę do mojego pokoju. Na moim łóżku leżało coś czego nie było wcześniej. Był to przepiękny bukiet czerwonych róż oraz koszulka reprezentacji Brazylii z numerem 4, oczywistym było to, że z tyłu widniał napis "David Luiz", tak też było. Obok leżała mała kartka, którą otworzyłam.

Słyszałem o twoim wypadku. Zdaję sobie sprawę z tego, że możesz mnie nie pamiętać ale mam nadzieję, że nie zapomniałaś o swoim hobby, którym jest piłka nożna. Właśnie dlatego pomyślałem, że powinnaś mieć przy sobie jak to sama określiłaś "swój skarb". Poza tym muszę cie przed czymś ostrzec- uważaj na gościa o imieniu Ian. Clifford go zna i mu ufa, więc nie wypytuj go o niego.


_________________________________________________
_________________________________________________

Rozdział 4 dodaję po długiej  przerwie za co przepraszam. Po prostu byłam na wakacjach i nie miałam możliwości opublikowania go. Mimo wszystko rozdział wyszedł krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i będzie więcej się w nim działo. Ciekawi was kto zostawił te rzeczy na łóżku? Może macie jakieś pomysły?

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 3 + LBA



Po raz ostatni omiotłam wzrokiem szpitalną salę, w której przez ostatnie tygodnie musiałam leżeć. Cieszyłam się, że już wychodzę, źle się czułam zostawiając tu George'a. Ogromnie się zżyłam z tym chłopakiem, najchętniej bym go zabrała do domu. Wyszłoby to na dobre zarówno i mi jak i jemu. Mi by było raźniej a on by się poczuł przez kogoś doceniony.  Usiadłam obok śpiącego chłopaka a następnie lekko nim potrząsnęłam. Blondyn uchylił powieki i spojrzał na mnie zdziwiony po czym potrząsnął energicznie głową i uniósł się na łokciach.
-Powiedz, że nie wychodzisz- szepnął błagalnie- to znaczy cieszę się, że wszystko z tobą dobrze ale...- zacisnął mocno powieki, wciągnął powietrze, chwilę je przytrzymał i wypuścił- proszę.
-Wiesz, że to nie ode mnie zależy- ścisnęłam jego ramię.
-Obiecaj chociaż, że będziesz mnie odwiedzać.
-Obiecuje.

*

Kąciki moich ust uniosły się, gdy wiatr zaczął delikatnie muskać moją twarz. "Muszę znaleźć postój taksówek"- pomyślałam. Przecież ja nawet nie wiem, gdzie znajduję się moje mieszkanie.
Nagle telefon spoczywający w kieszeni moich spodni zaczął wibrować. Przez myśl przebiegło mi pytanie "co Mike może chcieć ode mnie?" Skąd wiem, że to on? To proste- nikt inny nie ma mojego numeru, ba, on sam mi kupił kartę.
  • Halo- mruknęłam.
  • Czy ty jesteś ślepa?- po tonie jego głosu mogłam stwierdzić, że jest zirytowany.
  • Nie?
  • Spójrz w prawo Kate- znacząco podkreślił moje imię. Wykonałam jego polecenie.
 Wtedy go zobaczyłam. Stał oparty o czarnego Range Rovera, trzymając telefon przy uchu, nogi miał skrzyżowane w kostkach a spojrzeniem wypalał dziurę w mojej twarzy. Ubrany był tak jak miał w zwyczaju się nosić, czyli - zwykłe dżinsy, top z logiem jakiegoś zespołu, skórzana kurtka i ciemne converse. Odsunął telefon a ja usłyszałam dźwięk urywanego połączenia. Schowałam urządzenie i ruszyłam w jego kierunku.
- Widzę, że się całkiem dobrze trzymasz- stwierdził.
-A co? Sądziłeś, że będę podtrzymywać ściany?- odparłam dość zgryźliwie.
-Jeśli mam być szczery- uśmiechnął się zadziornie. Ostatkami sił powstrzymałam się przed zdzieleniem go w twarz. Mimo, że ceniłam jego obecność, nie oszukujmy się, poza nim nie mam nikogo, to czasami niesamowicie mnie denerwował, czasami miałam miałam ochotę sprzedać mu kulkę w ten głupi łeb i nie wiem skąd u mnie takie drastyczne myśli. Chłopak odepchnął się od maski, szybkim ruchem wyrwał mi torbę i wrzucił ją do bagażnika, po czym otworzył drzwi i gestem ręki zachęcił abym usiadła na miejscu przeznaczonym dla pasażera. Wlepiłam w niego zdziwione spojrzenie.
-No co się tak patrzysz? Chyba nie sądziłaś, że cię tak zostawię w mieście, którego zupełnie nie znasz.
-Ale ja mam własne mieszkanie- jęknęłam.
-Kate, wsiadasz dobrowolnie albo ci zaraz pomogę a tego byś nie chciała- zmierzył mnie wzrokiem. Zapadła między nami cisza. Od naszego poznania minął prawie miesiąc a on po raz drugi był wobec mnie wredny, po raz drugi ogółem i po raz drugi dzisiejszego dnia. Zastanawiałam się, dlaczego jego stosunek wobec mnie się zmienił i co się do tego przyczyniło. Dotychczas Michael był miłym, zabawnym chłopakiem a jego dzisiejsze, zimne spojrzenie przyprawiało mnie o ciarki. Clifford zawiesił wzrok na czymś, co znajdowało się w oddali, ponad moim ramieniem. Ja nie zwróciłam na to uwagi, zaczęłam mu się przyglądać. Kolor jego włosów zmienił się kilkakrotnie od naszego pierwszego spotkania, tym razem jego czarne włosy pokryło parę pasemek koloru fioletowego. Do tej pory już miał różowe, niebieskie a nawet był blondynem.
-Wsiadaj- warknął nagle, aż podskoczyłam. Złapał mnie za ramię i lekko pchnął w kierunku otwartych drzwi, które zaraz po tym jak zajęłam miejsce zamknął a sam chwilę później usiadł za kierownicą. Przekręcił kluczyk w stacyjce a z głośników wypłynęła muzyka, o ile się nie mylę była to piosenka zespołu 30 seconds to mars- the story, kilka razy zapowiadali ją w radiu, gdy byłam w szpitalu.  Z piskiem opon wyjechał ze szpitalnego terenu. Nie czułam się bezpiecznie widząc jak liczby na liczniku lecą nieustannie ku górze. Modliłam się jedynie by szybko dotrzeć na miejsce i nigdy więcej nie musieć podróżować z Michael'em. Chłopak co chwilę zerkał na lusterka, zapewne sprawdzając czy policja nie siedzi nam na ogonie ale ich pojawienie to była jedynie kwestia czasu. Kto normalny jeździ przy takiej prędkości w terenie zabudowanym? Mike sprawiał wrażenie rozluźnionego, spokojnie wybijał palcami rytm o kierownicę, próbując zgrać się z muzyką, zaś jego druga ręka spoczywała na otwartej szybie.  Wiatr uderzał we mnie z ogromną siłą, ale co się dziwić przy takiej prędkości. Luźne kosmyki moich włosów, które wydostały się spod kitki, powiewały na wszystkie strony a mi przez mocne powiewy było trudno oddychać. Clifford chyba to zauważył bo zasunął szybę.
-Możesz zwolnić?- zapytałam, patrząc na niego błagalnie.
-Boisz się?
-Tak- ścisnął brwi, uważnie wpatrując się w drogę.
-Cóż...sądziłem, że zaprzeczysz- nie odpowiedziałam. Odczekałam parę minut a Mike dalej nie zwalniał. W pewnej chwili, kolejny raz zerknął na lusterko a jego usta wykrzywiły się w triumfalnym  uśmiechu
-O to właśnie chodziło- zawołał.
-O co?- zapytałam zdezorientowana.
-Nie zaprzątaj sobie tym główki- mrugnął do mnie a ja na to jedynie wywróciłam oczami.
-Czy ty właśnie wywróciłaś oczami?
-Tak?- pisnęłam, jego głos brzmiał dość groźnie.
-Nie rób tak więcej- zagroził mi palcem.
-Bo co, przewiniesz mnie przez kolano tak jak w 50 twarzach Grey'a?
-Czytałaś to?- zrobił dziwną minę. Co ona mogła oznaczać? Trudno powiedzieć.. może coś pomiędzy zdziwieniem a rozbawieniem?- Zaraz!- gwałtownie zahamował a ja gdyby nie pasy prawdopodobnie leżałabym przed maską.
-Tak- mruknęłam cicho analizując treść książki. Zdałam sobie sprawę, że doskonale ją pamiętam.
-Przypomniałaś sobie coś więcej?- zapytał, wlepiając we mnie swoje zaciekawione spojrzenie ale było widać w nim nutkę...strachu? Nie rozumiałam dlaczego w jego oczach się pojawił strach. Sądziłam, że gdy sobie coś przypomnę to będzie się cieszył ale mimo, że tak się nie stało to nie sprawiał wrażenia szczęśliwego na myśl, że mogłabym sobie coś przypomnieć. Dlaczego tak zareagował? Może uważa, że gdy sobie wszystko przypomnę, czyli przede wszystkim powód przeprowadzenia się tu i wiadomości o rodzinie i dawnym miejscu zamieszkania to wrócę do prawdziwego domu. Ale czy jestem dla niego tak ważna? Po dzisiejszym dniu mogę nad tym podyskutować. W odpowiedzi na jego pytanie pokręciłam przecząco głową. Chłopak westchnął i ruszył dalej, tym razem w normalnym tempie.
-To może zostaniesz moją uległą, panno Evans?- zaproponował z drwiącym uśmieszkiem, który miałam ochotę zbić mu z tej ślicznej twarzyczki. Widząc moje oburzenie zaśmiał się głośno, na co pokręciłam głową z dezaprobatą. Mogłabym napisać książkę, która aktualnie nosiłaby tytuł "3 twarze Clifforda", bo tyle na chwilę obecną znałam. Miłą, wredną i zboczoną.


****

 Witajcie (jeśli ktoś tu w ogóle jest xd)  pustki na tym blogu. Niby jest już ponad 200 wyświetleń a komentarzy jak nie było tak nie ma, więc prosiłabym, jak ktoś to czyta to niech komentuje, to bardzo motywuje.
Dostałam 2 nominacje do LBA od Vicky oraz Dreamerki, którym dziękuję.
Czym jest LBA?

"Nominacja do Libster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował."

Pytania od Vicky:

1. Lubisz kurczaki?
Nie
2. Czego najbardziej się boisz?
pająków
3. Jaki jest Twój najlepszy sen?
najlepszy sen jaki miałam to prawdopodobnie ten, w którym Kit (basista room 94) zrobił mi tatuaż
4. Miewasz koszmary?
Rzadko
5. W czym najczęściej chodzisz?
normalnie, zazwyczaj rurki i jakaś bluzka
6. Jaka jest Twoja ulubiona pogoda?
kocham słoneczko :)
7. Masz ulubioną książkę?
Wszystkie części Harry'ego Pottera, 50 twarzy Grey'a o.0, jeden fałszywy ruch
8. Jeśli mogłabyś/ mógłbyś być jedzeniem, co by to było?
byłabym brukselką bo nikt ich nie lubi i bym nie została zjedzona
9. Na jakim instrumencie chciałabyś/ chciałbyś grać?
perkusja *.*
10. Masz jakieś zwierzę w domu?
tak, dwa psy
11. Jakie jest Twoje hobby?
kocham  pisać

Pytania od dreamerki:

1. Co najbardziej cenisz w drugim człowieku?
hmm...przede wszystkim szczerość i lojalność 
2. Masz jakieś wyjątkowe zdolności?
nie
3. Co lubisz robić, gdy jesteś sam/sama w domu?
spać
4. Czego się najbardziej boisz?
było już takie pytanie
5. Czego pragniesz najbardziej?
chciałabym spotkać moich idoli
6. Gdybyś mógł/mogła zmienić świat, co byś zrobił/zrobiła?
 hmm...czego bym nie zrobiła
7. Jak chcesz nazwać swoje dzieci?
 nie myślałam jeszcze o tym
8. Z jaką sławną osobą chciałbyś/chciałabyś się spotkać?
Room 94, 5 seconds of summer, Martin Garrix
9. Gdzie zamieszkasz w przyszłości?
Chciałabym gdzieś za granicą, może Birmingham
10. Jesteś od czegoś uzależniona/uzależniony?
 od muzyki :)
11. O czym był twój najgorszy koszmar?
nie pamiętam
 
A teraz moje pytania:
1. Co cię motywuje do pisania?
2.Jakiej muzyki słuchasz?
3.Za co cenisz swoich przyjaciół?
4. Za co cenisz swojego idola?
5. Czego pragniesz?
6.Od jakiego czasu zajmujesz się pisaniem?
7. Dlaczego zaczęłaś pisać?
8.O czym był twój pierwszy blog?
9.Twoje ulubione miasto?
10.Kogo sławnego chciałabyś poznać?
11. Byłaś na koncercie?

Oraz blogi, które nominuję:

1.you-me-and-everyday.blogspot.com
2.agreement-without-words.blogspot.com
3.then-it-is-time-for-you-to-shine.blogspot.com
4.my-little-butterfly-ff.blogspot.com
5.entryff.blogspot.com
6.flaws-wady-tv.blogspot.com


poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 2

Pochyła czcionka- retrospekcja



Podeszwy moich butów z pluskiem odbijały się od kałuż, powstałych w wyniku nocnych opadów. Sięgnęłam do kieszeni po paczkę malboro, w której pozostało sztuk- jeden, co zauważyłam z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Podjęłam się próby podpalenia papierosa, ale okazała się ona nieudana. Nie sprzyjały temu różne czynniki, na przykład wiatr. Cisnęłam poirytowana zapalniczką o ziemię i ruszyłam w kierunku niskiej brunetki, która wpatrywała się we mnie z niesmakiem.
-Mogłabyś rzucić to świństwo- stwierdziła wypalając spojrzeniem dziurę w mojej twarzy. Te słowa nie wydostały się po raz pierwszy z jej ust. Powtarzała to zawsze, kiedy tylko nadarzyła się na to okazja. Doskonale wiedziałam, że ona tego nie cierpi ale rzucenie palenia nie jest prostą sprawą nawet dla tego, kto bardzo tego chce a teraz warto by zadać pytanie- czy rzeczywiście tego chcę. Odszukałam w torebce zapałki i po raz kolejny spróbowałam podpalić papierosa, tym razem się udało na co aż podskoczyłam podekscytowana. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym z ust. Z chytrym uśmiechem patrzyłam, jak dziewczyna kaszle przez dym, który pod wpływem wiatru poleciał prosto na nią.
-Może kiedyś...-odparłam tajemniczo, wznosząc oczy do nieba. Październikowe niebo przykryła gruba warstwa ciemnych chmur, zapowiadało się na powtórkę z nocy. Moją teorię potwierdziła kropla deszczu, która wylądowała na moim malboro, przygaszając go. Z poirytowaniem mruknęłam parę obelg pod nosem.
-Idziesz do niego?- zapytała. W jej głosie można było usłyszeć drżenie.
-Tak- odpowiedziałam krótko, nie patrząc na moją towarzyszkę.
-Wiesz, że może cię zabić?- szepnęła bojąc się, że jeśli powie to głośniej to jej głos się załamie. Po jej rozgrzanym policzku spłynęła jedna z łez kumulujących się  w oczach. Mimo, że tego nie okazywałam, zrobiło mi się jej szkoda. Pociągnęła żałośnie nosem i wewnętrzną częścią dłoni otarła łzę. 
-Wiem- pokiwałam lekko głową, zawieszając spojrzenie na starym, rozpadającym się budynku. Nie było drzwi a okna zostały powybijane, za to farba powoli odpadała. W pewnej chwili ze środka wyłoniła się postać wysokiego blondyna. Chłopak ze spokojem żuł gumę, patrząc na mnie bez emocji. Sprawiał wrażenie jakby nie zauważał stojącej obok mnie brunetki, która się aż trzęsła ze strachu. Podniósł rękę i dłonią przejechał po ścianie, od której odleciały kolejne kawałki farby. 
-Już czeka na ciebie- powiedział po czym kiwnął głową na budynek, dając znak, że mogę wejść. 


-A więc nic sobie pani nie przypomniała- podsumował lekarz na co jedynie skinęłam głową- dobrze...mogę pana prosić na słówko?- zwrócił się do chłopaka siedzącego obok mnie, który posłusznie wstał i ruszył za nim.
-Nie smuć się- usłyszałam prośbę George'a. Przeniosłam wzrok na niego.
-Dlaczego? Ty na przykład ciągle się smucisz.- stwierdziłam. Widok jego uśmiechu był bardzo rzadki.  Po paru rozmowach udało mi się wyciągnąć, że to przez jego rodzinę, którzy odwrócili się od niego na wieść o chorobie, stwierdzili, że nie opłaca się mieć kaleki pod dachem. Widok cierpiącego chłopaka nie należał do przyjemnych i choć czasami miałam serdecznie dość jego użalania się nad sobą to było mi go szkoda. Sama nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Michael, bo tak ma na imię chłopak, który non stop ze mną tu siedzi. Dowiedziałam się, że  jest nikim dla mnie ważnym, tylko zwykłym świadkiem wypadku, który obrał sobie za punkt honoru pomóc mi. Pracownikom szpitalu powiedział, że jest moim narzeczonym, dlatego wiedział wszystko o moim stanie zdrowia. Podobno po wypadku miałam przy sobie jedynie dowód i nowo zakupiony telefon. Mike jeździł pod adres podany w dowodzie ale nikogo tam nie zastał a sąsiedzi powiedzieli, że mieszkanie zostało kupione już dawno ale nikogo tam jeszcze nie widzieli. Czekałam na powrót mojej pamięci jak na zesłanie Ducha Świętego. Moja niewiedza okropnie mnie męczyła. Chciałam sobie wszystko przypomnieć, wiedzieć gdzie są moi przyjaciele i rodzina i czy ich w ogóle mam, chciałam wiedzieć wszystko o moim dotychczasowym życiu. Jak przebiegły mi te lata, gdzie się uczyłam albo gdzie spędzałam wakacje lub ferie zimowe. Po blisko pięciu minutach Michael wrócił z powrotem do sali. Nie miałam bladego pojęcia co kryło się pod jego wyrazem twarzy. Strach, złość, radość? Otworzył usta i zaraz je zamknął, tak jakby chciał coś powiedzieć ale nie wiedział jak. Ślimaczym tempem podszedł do mojego łóżka i na nim usiadł. Patrzył się na mnie w dalszym ciągu nie puszczając pary z ust.
-Mike?- zaczęłam- co się dzieje?
-By..byłaś w ciąży- mruknął cicho, spuszczając głowę. Zamarłam na jego słowa. Jak to w ciąży? Jak to "byłam"? Czy to znaczy, że..dziecko nie żyje?- przykro mi Kate.
-Nie pamiętam nawet kto był ojcem- przyznałam.
-Wiem o tym- uśmiechnął się pocieszająco.
-Już mam tego dość!- uniosłam się. Michael chwycił moją rękę w celu uspokojenia mnie- ja nic o sobie nie wiem, kompletnie nic!
-Normalnie bym walnął wyświechtaną mówkę o tym, że sobie wszystko przypomnisz... z czasem, ale widzę, że to na ciebie nie działa.
-Działa jeżeli  chcesz mi podnieść ciśnienie- obwieściłam po czym do moich uszu dotarł dźwięczny śmiech Michaela.
-Uwierz nie mam takiego zamiaru- powiedział unosząc ręce do góry, chichocząc przy tym.
-Czy ty sobie ze mnie drwisz, Clifford?- przymrużyłam oczy.
-Jak bym śmiał.
-Mike, nie chcę być nie miła ale jestem trochę zmęczona- posłałam mu coś na wzór uśmiechu ale wyszedł mi raczej grymas.
-Nie ma sprawy- poderwał się z siedzenia- miałem coś ci powiedzieć....ale to może poczekać do jutra- cmoknął mnie w policzek i tyle go widziałam. Zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście ma mi coś do przekazania czy tylko chciał mnie wkurzyć. Dłuższą chwilę wpatrywałam się w drewnianą powłokę, za którą zniknął Clifford. Podczas tej ciszy miałam okazję parę nurtujących mnie spraw. Mike mi tłumaczył, że najprawdopodobniej dopiero co się tu przeprowadziłam z innego miasta. Przyznaje, to racjonalne wytłumaczenie ale dlaczego nikt z moich bliskich nie zaczął mnie jeszcze szukać. Miałam masę pytań, na które nikt nie mógł mi odpowiedzieć.



piątek, 16 maja 2014

Rozdział 1



Są w życiu chwile, które wszystko zmieniają. Nie mówię, na przykład o zmianie miejsca zamieszkania, pójściu na studia, czy o nowej miłości. Mam na myśli gruntowną zmianę. W jednej chwili twoje życie jest takie, a chwilę później obraca się do góry nogami. Wszystko się diametralnie zmienia. Już nie poznajesz swojego świata. Reguły wpajasz sobie od nowa zupełnie jakbyś się urodził drugi raz, nie wiedząc niczego o życiu. Patrząc na biały sufit jednej z szpitalnych sal uświadomiłam sobie, że takie zmiany zachodzą bardzo szybko i niespodziewanie. Byłam wstrząśnięta, gdy lekarz zadawał mi różne pytania, a ja nie znałam na nie odpowiedzi. Nie były, to jakieś straszne pytania wręcz przeciwnie. Każdy zna swoje imię, nazwisko, wiek, czy miejsce zamieszkania. Każdy oprócz mnie. Wszelkie próby przypomnienia sobie czegokolwiek kończyły się niepowodzeniem. Miałam ochotę płakać. Nie mogłam uwierzyć w to , że kompletnie nic o sobie nie wiem . Na łóżku obok leżał chłopak. Wyglądał jakby wykonał jakąś bardzo wyczerpującą prace fizyczną. Był wykończony.
-Utrata pamięci, nie jest najgorsza...z czasem sobie wszystko przypomnisz- powiedział cicho.
-Nie wierzę, że chciałbyś się obudzić i nic nie pamiętać- odparłam dość oschło.Po jego słowach zrobiło mi się gorąco. Czułam narastającą we mnie złość. Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo wzburzyły mnie jego słowa? Mimo mojego tonu, chłopak nie zmienił wyrazu twarzy nawet na sekundę. Co chwilę, chyba nawet nieświadomie przymykał swoje jasne oczy. Sprawiał wrażenie jakby nie spał z tydzień. Jego usta były spierzchnięte, twarz blada jak u wampira i do tego bardzo chuda.
-Przepraszam...nie miałem zamiaru w żaden sposób cię urazić-mruknął zawieszając spojrzenie na nieokreślonym punkcie na ścianie.
-To ja przepraszam, nie powinnam na ciebie naskakiwać, nic złego nie powiedziałeś- mogłabym przysiąc, że na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Wiesz- uciął by zaczerpnąć powietrza. Był słaby i to było widać na pierwszy rzut oka- myślę, że jak ma się przy sobie rodzinę, czy kogoś bliskiego to można pokonać wszelkie trudności, bo masz przy sobie tą osobę i czujesz, że nie tkwisz w tym sam, że ona pomoże ci przezwyciężyć wszystkie okrucieństwa zadane przez los- mówił ze łzami w oczach, co chwilę kręcąc głową. Żywo gestykulował a kiedy jego ręce zawisały w powietrzu bez ruchu, było widać jak się trzęsą. Jego głos się załamywał. Mocno zaciskał powieki i ciężko oddychał. Miałam ochotę podejść do niego i go najzwyczajniej w świecie przytulić ale z drugiej strony miałam dość jego lamentowania. Mój wzrok powędrował w kierunku okna. Pogoda panująca na zewnątrz była skromnie mówiąc okropna. Codzienne błękitne niebo było przykryte ciemnymi chmurami, przez co na dworze było ponuro a w pomieszczeniach nie obyłoby się bez sztucznego światła. Ciężkie krople deszczu odbijały się od dachu, robiąc przy tym mały hałas. Po raz kolejny próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, znowu bez najmniejszych efektów. Zastanawiałam się jak w ogóle się tu znalazłam. Co sprawiło, że miałam złamaną lewą rękę i straciłam pamięć? Gdybym powiedziała, że nie ma racjonalnych wytłumaczeń mojej sytuacji- skłamałabym. Były ale teraz pozostało zastanawiać się, które z nich jest prawdziwe?
 -Ja nie wiem nawet czy mam takie osoby- westchnęłam z bezradności. Właściwie nie wiedziałam o sobie nic.
-Masz. On przychodzi tu codziennie, odkąd cię przywieźli z tego wypadku...
-A więc miałam wypadek...wiesz może coś o mnie więcej?-zapytałam z nadzieją w głosie. Mógł mi dać odpowiedzi na pytania. To śmieszne, że od obcego człowieka muszę wyciągać wiadomości o samej sobie.
-Z tego co słyszałem masz na imię Kate...-gestem ręki zachęciłam go do kontynuowania-..i dwa miesiące temu stuknęła ci osiemnastka, więcej nie wiem przykro mi- spojrzał na mnie przepraszająco. Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem. Lepsze to niż nic, prawda? Z zaciekawieniem rozejrzałam się po sali. Była ona raczej małych rozmiarów. Z ledwością mieściły się trzy łóżka, przy każdym stała mała, biała szafeczka a przy ścianie ustawione były  dwa krzesełka. Dwa bo trzecie znajdowało się obok mojego łóżka.
-A ty jak masz na imię?
 -George. Gdyby nie lekarze i pielęgniarki to bym prawdopodobnie o nim zapomniał- stwierdził. -Dlaczego? Nikt do ciebie nie przychodzi?- zdziwiłam się. Pokręcił przecząco głową ze smutkiem, po czym ukrył twarz w dłoniach.Widać, że temat jego rodziny, bądź przyjaciół nie był najszczęśliwszym. Widziałam, że samo wspomnienie o kimś jemu bliskim wywoływało wielki smutek i rozpacz, dlatego postanowiłam nie drążyć ów tematu. Chciałam go jakoś pocieszyć ale nie potrafiłam nic wymyślić. Odkryłam, że nie jestem dobra w tego typu rzeczach. Geo poruszył się niespokojnie na łóżku, które zaskrzypiało pod jego ciężarem. Mogłam stwierdzić, że było bardzo stare bo chłopak nie mógł ważyć więcej niż 40 kilo. Wyglądał naprawdę mizernie, zapewne był poważnie chory. Do tej pory wszystko na to wskazuje.
-George?- szepnęłam wystarczająco głośno aby on to usłyszał. Przekręcił głowę w moją stronę, oczekiwał pytania, które miało paść.
- mógłbyś mi coś powiedzieć o tym chłopaku?- mój "sąsiad" otworzył usta ale nie wydostało się z nich żadne słowo. W tym momencie stare, białe drzwi otworzyły się a do sali wszedł wysoki chłopak o niebieskich oczach i czarnych włosach, które wbrew pozorom świetnie kontrastowały z jego jasną cerą. Ubrany był w czarne spodnie, tego samego koloru bluzkę z logiem Iron Maiden a na wierzch miał narzuconą dżinsową kurtkę. Gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się, na jego usta wkradł się promienny uśmiech, którego nie dało się nie odwzajemnić, co więcej mogę powiedzieć, że zrobiłam to wbrew własnej woli. Czarnowłosy aż zarażał dobrym humorem. Zajął miejsce obok mnie nie zważając na to, że kilkanaście centymetrów dalej stoi krzesło.
 -No i jak się czujesz?- jego przyjazny głos odbił mi się od uszu. Dostrzegłam kolczyki w uszach, które od razu mi się spodobały. Zauważyłam, że im więcej osób poznaje tym więcej dowiaduję się o swoich cechach i upodobaniach. Przeczesał swoimi długimi palcami włosy, nie odrywając ode mnie wzroku nawet na chwilkę. Kątem oka zerknęłam na Georga. Skubał pościel, uśmiechając się pod nosem.
-Nie jest źle ale nic nie pamiętam.- mruknęłam niezadowolona, odwracając wzrok. Najprawdopodobniej mnie znał a ja nie wiem kim jest i jak się do niego odnosić. Lekarz stwierdził, że "trochę to potrwa". Nie wiem czy oni wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że ja oszaleję, gdy będę zmuszona poznawać ludzi, których tak naprawdę znam od dawna.
-Będzie dobrze zobaczysz...za jakiś cza..
-Jeśli masz zamiar palnąć wyświechtaną mówkę o tym, że sobie wszystko przypomnę to sobie daruj!- naskoczyłam na niego, wzrokiem wypalając w nim dziurę  . Momentalnie zmieniłam nastawienie, gdy ujrzałam, jak jego twarz posmutniała.